Pan Misio
Pan Pawełek
Pan Onix
<Koty Filmowe> powstały…, tzn.: nazwa powstała w 2006 roku, w miesiącu…, jakoś na początku, zresztą nie Was to powinno interesować. A jeśli interesuje, to dziękujemy serrrdecznie. Ale i tak nie powiemy co to za miesiąc, bo po prostu nie pamiętamy i tela. W 2002 roku byliśmy nawet (nie chwaląc się) się dowiedzieć czegoś o tej słynnej Szkole Filmowej w Łodzi. Pewien kolega „Władek Rubel” zawiózł nas tam, swoim „Maluszkiem”, w dodatku zielonym.
I jeszcze dodamy, że to było przed maturą naszą, gdyż szukaliśmy sobie tzw.: miejsca, gdzie by tu można było kontynuować edukację. Jedziemy, jedziemy. Po drodze pytamy się też o drogę, a czemu nie. Dojechaliśmy. I co? Wpierw nam się zachciało siku. No to myślimy sobie: „…nieźle na początek….”. Wysikaliśmy się. Weszliśmy do tego głównego budynku, chyba głównego. Wyglądał na główny. Przeszliśmy się na około, korytarzem. Pooglądaliśmy sobie obrazy, czy tam fotografie w ramach. Był tam nawet na ścianie Pan Roman Polański. Idziemy, aż tu nagle wyrosły przed nami Olbrzymie drewniane drzwi, nam których widniał napis Sekretariat, czy coś takiego. No i strach się nie bać. Jak tam wejść? Wejdziemy, i co? Ale po dłuższym czasie nasz „strach” (hi, hi, hi) znikł (prawie). Wchodzimy. A tam bardzo miłe panie, aż się rwą, a żeby opowiadać nam o tej cudnej uczelni. Wtem pytamy się, czy jest jakiś informator do nabycia, oczywiście drogą kupna, nie widzimy inaczej – odparliśmy. Panie powiedziały, że są. Więc my, długo się nie zastanawiając, poprosiliśmy grzecznie o jeden egzemplarz. Panie na podały szepcąc – pięć złoty. A my: „…hm. Dobrze to poprosimy ten jeden, a jakby co to my sobie z kserujemy…”.Grzecznie podziękowaliśmy. Pożegnaliśmy się i odsapnęliśmy: „…może się kiedyś jeszcze spotkamy miłe panie…”. Wyszliśmy z tego sekretariatu. Spojrzeliśmy ostatni raz na te Ogromne drzwi z tym napisem. I znowu ten „strach” (hi, hi, hi). Skąd on się bierze? – nie wiemy – może ktoś nam pomoże w rozwikłaniu tej zagadki?. Pochodziliśmy jeszcze trochę między tymi budynkami uczelni i drzewami. Weszliśmy do barku studenckiego, nie daleko głównego wejścia. I nic nie kupiliśmy.
W końcu wróciliśmy do domów, „bardzo zadowoleni”, oczywiście z powodu tego informatora, co żeśmy go nabyli drogą kupna = piec złoty / za jeden. I na tym „na razie” skończyła się nasza znajomość z tą uczelnią. Może wrócimy tam kiedyś. Zobaczymy.
Ale wróćmy może do powstania naszej nazwy. Jeśli spojrzeliście już wcześniej na nasze logo, to już zapewne znacie odpowiedź (hi, hi, hi – złośliwy śmiech gnoma). Po prostu nie raz spaliśmy „jak koty” (hi, hi, hi), to tu, to tam – jak to się mówi. No. To historii, chyba dosyć, co?. Przejdźmy od słów do czynów bracia i siostry. Zróbmy w końcu jakiś „dobry” film.
Dziękujemy i Zapraszamy (do współpracy oczywiście).